Dom Zagadek Wiki
Advertisement

Wspomnienie I

Nie wiesz nawet, ile to dla mnie znaczy... - wpatrywałam się w podłogę. Za mną stała Jenny.

- Maggiessa, dlaczego nic nie powiedziałaś?

- Nie pytaliście. Nigdy nie odpowiadam na pytania, które nie padły.

- Teraz zauważyłam. Nigdy nie mówiłaś nic o sobie. Pamiętam jak dołączyłam do Podziemia, twoje zachowanie. Siedziałaś w kącie skulona, nawet nie wiedziałam, że tam jesteś póki Jack mi nie powiedział. Prosił, żebym ci przekazała, że Podziemie sobie bez ciebie nie radzi. Jesteś nam potrzebna, tylko ty możesz przedostać się przez przejście niezauważona.

- Ktoś jeszcze tak twierdzi?

- My wszyscy. Nie możesz się teraz poddać.

- Pewnie znowu masz rację. Jak stoją sprawy?

- Chodźmy do piwnicy, Bill zwołał naradę.

Wyszłyśmy z mojego pokoju i poszłyśmy do piwnicy. Jenny weszła pierwsza.

- Dobrze że już jesteś Jenny... Maggiessa! Dzięki Bogu, nareszcie! Usiądźcie, aha, Maggiessa, nie siadaj w tym kącie, nowe zasady. Teraz każdy musi brać czynny udział w naradach.

- Wy chyba żartujecie...

- Nie - Jack spojrzał na mnie rozbawiony. Pokręciłam głową i usiadłam na jednej z wielu skrzyń stojących w pomieszczeniu. Zaczęła się narada. Bill zaczął mówić.

- Zgodnie z ustaleniami ja i Jack pilnujemy, by nikt nie wchodził do kina. W tym czasie M. wkrada się do siedziby maniaka i szuka klucza. Miejmy nadzieję, że się uda.

- Spokojnie Bill, będzie dobrze.

- Jesteś pewien?- Spojrzałam na niego sceptycznie.

- Maggiessa , chyba trochę przesadzasz.- Odezwał się milczący do tej pory Jim. Przewróciłam oczami. Wtedy do piwnicy weszła moja przyjaciółka, Lisa.

- Maggie, chodź, coś ci pokażę!

- Jak cię znam, to będziemy miały kłopoty

- Oj, czy kiedykolwiek miałaś przeze mnie kłopoty?

- Piąta klasa, matematyka.

- Skąd miałam wiedzieć, że tarantula jest niebezpieczna?

- Ja tu na razie znęcam się nad kawałkiem drewna, ale jak wstanę i cię walnę to już nie wstaniesz

- Ej, ona mi grozi!

- I mam zamiar spełnić tą groźbę.- Prychnęłam z irytacją.

- A niby to ja jestem stuknięta?

- A kto inny?

- Jak to kto? Ty.

- Ty mnie nie denerwuj...- spojrzałam na nią ze znudzeniem. Po chwili zaczęłyśmy się śmiać.

- Może uznamy, że obie jesteśmy szalone?- spytała z uśmiechem.

- Ale ty bardziej.- nie chciałam dać za wygraną. Lisa pokręciła głową z politowaniem. Przekrzywiłam głowę i spojrzałam na nią z lekkim uśmiechem.

- Wyglądasz uroczo Maggie, wiesz?

- Błagam, przestań, czuję się tak, jakbym znowu miała dziesięć lat, poważnie. I tak, wiem. Ja zawsze wyglądam uroczo.

- Jaka ty jesteś skromna...

- Nic dziwnego, w końcu jestem uosobieniem wszelkich zalet.

- Twoja logika mnie powala. A propo powalania, czy to prawda, że pobiłaś się z Maxem?- Lisa spojrzała na mnie. Posłałam jej spojrzenie typu "nie wiem, o czym mówisz"

- Kto tak twierdzi?

- On sam. Ale nie zbaczaj z tematu. To prawda?

- Nie... może... tak.

- Nie możecie wreszcie się pogodzić? Przecież jesteście rodzeństwem!

- Lisa, ostatni raz ci powtarzam: nie lubiliśmy się, nie lubimy się i nie polubimy się. Zrozumiałaś?

- Dlaczego? Podaj przynajmniej jeden powód.

- Idź sprawdzić, czy nie ma Cię w bibliotece.

- Nie no, nie mogę!- Jack zaczął się śmiać. Kątem oka zauważyłam, że Jenny również z trudem opanowuje rozbawienie.

- Ona tak zawsze.

- Wyświadcz mi przysługę...

- Jaką?

- Weź pilota i się przycisz.

- Teraz to wymyśliłaś?- Lisa spojrzała na mnie pytająco. Udałam, że jej nie słyszę. Po chwili jednak zainteresowało ją coś innego.

- Mag? A co do tej tarantuli z matematyki w piątej klasie, to czy to przypadkiem nie było w dniu, w którym pobiłaś rekord szkoły w opuszczonych godzinach?

- Nie, to było w dniu, w którym pobiłam rekord w ilości nieodrobionych zadań domowych. Rekord opuszczonych godzin pobiłam miesiąc później.

- Byłaś nie do pobicia. Pamiętasz, jak przyszłaś na geografię, a nauczyciel tak się ucieszył, że zaczął częstować nas czekoladkami?

- Naprawdę?- Bill spojrzał na nas z zainteresowaniem. Lisa kiwnęła głową.

- Naprawdę. Mag była częstym gościem na dywaniku u dyrektora.

- Jak częstym?- Jim również nie mógł powstrzymać ciekawości. Zdziwiło mnie to, zwykle nie wtrącał się w takie sprawy.

- Dwa razy dziennie. A, Mag, pamiętasz, jak w szóstej klasie Ben pokłócił się z Tomem o to, kto jest lepszym piłkarzem?

- Liso... Nie byłam w szóstej klasie. Trafiłam tu w wakacje, kilka dni przed swoimi dwunastymi urodzinami.

- Wybacz, trudno mi w to uwierzyć. Mimo, że jesteśmy w tym samym wieku, mamy inne doświadczenie, co nie?

- Nie da się ukryć. Wyobrażasz sobie, jak bym sobie poradziła poza tym domem?

- W ogóle. To dlatego zwlekasz ze zdobyciem kluczy?

- Po części tak. Ale też nie mogę się uwolnić, póki nie jestem dorosła. Nie chcę musieć wracać do domu ojca.

- To jedyny powód?

- No coś ty. Główny powód to to, że nie muszę chodzić do szkoły.

- Maniak ma przechlapane... Jak tak dalej pójdzie, to sam cię stąd wyrzuci.

- Wtedy będę mogła rozdawać autografy.

- Nie wierzę...

- Wiara jest pojęciem względnym. Nie zawsze to, w co wierzymy, jest prawdą, a to, w co nie wierzymy, fikcją. Ja na przykład nie wierzę, że Maxim jest moim bratem.

- To lepiej w to uwierz.- W drzwiach stanął mój drogi braciszek. Prychnęłam.

- Krew z nosa ci nie wystarczyła? Trzeba było mówić wcześniej, oszczędziłabym ci szukania mnie.- Rzuciłam bratu spojrzenie, które zabiłoby każdego. Cóż, on wyraźnie jest na nie odporny. Jaka szkoda...

- Też się cieszę, że cię widzę.- Max zdmuchnął z twarzy kosmyk włosów. Wstałam i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu.

- Czego szukasz, Mag?- Lisa spojrzała na mnie pytająco.

- Gdzieś tu leżał wałek...

- LUDZIE, WEŹCIE SIĘ OGARNIJCIE!!!- Moja przyjaciółka walnęła się otwartą dłonią w czoło. Udałam, że się nad czymś zastanawiam.

- Masz rację Liso.- Stwierdziłam i spojrzałam na Jenny. -  Gdzie trzymasz patelnie?

- W szafce pod zle... Ejże!

- Dzięki.- Uśmiechnęłam się promiennie. Lisa zerknęła na Maxa.

- Lepiej zwiewaj jak najdalej.

- Nie łudź się, znajdę cię wszędzie.- Spojrzałam na brata drwiąco.

- Weźcie się pogódźcie i będzie spokój.

- ZAMKNIJ SIĘ LISA!!!- Krzyknęliśmy jednocześnie. Dziewczyna westchnęła.

- Będzie bójka, jak Boga kocham...

- Luz, aż tak to mi się nie nudzi. Na razie.- Zdmuchnęłam z czoła kosmyk włosów, Lisa zachichotała.

- Co cię tak bawi?- Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.

- To, że chwilę temu Maxim zrobił dokładnie ten sam gest.- Wyjaśniła. Przewróciłam oczami.

- Pamiętasz, co się stało z Robem, gdy mnie zdenerwował?

- Przecież ja nic nie mówię...- Lisa cofnęła się kilka kroków.

- A co się z nim stało?- Maxim  przekrzywił głowę, wyraźnie zainteresowany.

- Nie chcesz wiedzieć. Uwierz.- Przewróciłam oczami.

- Już się boję.- mój brat uśmiechnął się złośliwie. Zbliżyłam swoją twarz do jego.

- To się bój.- wycedziłam.

- BLIŹNIAKI!

- Na dźwięk głosu Lisy podskoczyliśmy. Spojrzałam na nią gniewnie.

- Nigdy więcej nie używaj tego słowa.

- Bliźniaki, bliźniaki, bliźniaki... Ej!- Moja przyjaciółka uchyliła się, żeby uniknąć oberwania kawałkiem drewna.

Advertisement